Dokonaj interpretacji porównawczej podanych utworów. Twoja praca powinna liczyć co najmniej 300 wyrazów. Wiersze: Kazimierz Przerwa-Tetmajer „Godzina tworzenia” i Tadeusz Różewicz
Treść zadania do realizacji, temat 2 Temat 2. Dokonaj interpretacji porównawczej podanych tekstów. Twoja praca powinna liczyć co najmniej 300 słów. Maria Pawlikowska-Jasnorzewska Obraz cnoty Oto macie ideał człowieka, Podług waszych pojęć, moi drodzy. Uśmiechnięty. Nie klnie. Nie narzeka. I nikomu nie stoi już w drodze. Samolubstwa w nim nie odnajdziecie, Które z bólem stwierdzacie u bliźnich. Piędzi1 miejsca nie zajmie wam w świecie. Jeszcze ziemię wam sobą użyźni. Żony wasze już go dziś nie nęcą. Wół ni osioł ani żadna z rzeczy… Obojętny. Uroczysty nieco. I niczyim już głupstwom nie przeczy. Co miał – rozdał. Z wolą czy bez woli. Nawet zrzekł się swej powietrza części. Niech więc wieniec uznania okoli Ten ideał bez krwi i bez pięści. Bez pragnienia, bez buntu, bez siły, Bez przekory, namiętności, pychy! – Cnót obrazie, moralistom miły, Nie zwycięzco, a ustępco cichy! Takim widzieć chciałabyś każdego. Czujna cnoto, dewotko zgorszona! Bez zarzutu, dalekim od złego, I niech pachnie jak świeca zgaszona… Złóż błogiemu dygi i pokłony I oddreptaj, pokrzepiona skrycie, Pełna wzgardy dla nieuciszonych, Płomienistych, niebezpiecznych życiem! Grzechy ludzkie, żywe, gorączkowe, Pochwalone bądźcie tym wierszem! Żyjcie myślą, uczynkiem i słowem, Od krwi tęższe i od serca szersze! Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, Wybór poezji, Wrocław 1998. Zbigniew Herbert “Pan Cogito o cnocie” 1 Nic dziwnego że nie jest oblubienicą prawdziwych mężczyzn generałów atletów władzy despotów przez wieki idzie za nimi ta płaczliwa stara panna w okropnym kapeluszu Armii Zbawienia2 napomina wyciąga z lamusa portret Sokratesa krzyżyk ulepiony z chleba stare słowa – a wokół huczy wspaniałe życie rumiane jak rzeźnia o poranku prawie ją można pochować w srebrnej szkatułce niewinnych pamiątek jest coraz mniejsza jak włos w gardle jak brzęczenie w uchu 2 mój Boże żeby ona była trochę młodsza trochę ładniejsza szła z duchem czasu kołysała się w biodrach w takt modnej muzyki może wówczas pokochaliby ją prawdziwi mężczyźni generałowie atleci władzy despoci żeby zadbała o siebie wyglądała po ludzku jak Liz Taylor albo Bogini Zwycięstwa ale od niej wionie zapach naftaliny sznuruje usta powtarza wielkie – Nie nieznośna w swoim uporze śmieszna jak strach na wróble jak sen anarchisty jak żywoty świętych Zbigniew Herbert, Raport z oblężonego Miasta i inne wiersze, Wrocław 1992. Realizacja, 1141 wyrazów. Cnota jako idea bardzo często staje się głównym tematem utworów – nie tylko w dobie renesansu, kiedy to odwołania do filozofii antyku były jednymi z najczęstszych w literaturze. Jest to bowiem wartość znana człowiekowi z dawien dawna i w jakiś sposób towarzysząca mu niemalże bezustannie – najczęściej jako drogowskaz pokazujący odpowiedni kierunek. W takim znaczeniu pojawia się również jako temat wierszy Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej oraz Zbigniewa Herberta. Obydwoje poeci proponują nam refleksję na temat cnoty jako pewnego wyobrażenia wartości i postaw, i aby tę postawę przybliżyć, ukazują ją w sposób spersonifikowany. W wierszach Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej jak i Zbigniewa Herberta cnota jawi się w postaci kobiety – choć z całą pewnością nie ukazanej w ten sam sposób. Obydwa wiersze różnią się bowiem ukazanymi w nich obrazami cnoty, zarówno rodzajem personifikacji, jak i refleksją poetów dotyczącą istoty wartości jaką jest cnota. W wierszu „Obraz cnoty” Maria Pawlikowska-Jasnorzewska skupia się na obrazie człowieka, który żyje cnotliwie, jednakże nie bez ironii. Choć podaje cechy bez wątpienia pozytywne, ich ilość oraz przesada w pewnych stwierdzeniach sprawia, że bohater liryczny staje się nierealny i wręcz w jakiś sposób nieszczery – zbyt idealny, by mógł zaistnieć i zostać przyjęty jako wzór. Poetka wskazuje przy tym w sposób niepozbawiony ironii, że oto obraz cnotliwego człowieka jest wyobrażeniem ludzi, do których kieruje swoje słowa. Wiersz rozpoczyna bowiem ironicznie zabarwiony zwrot do adresatów: „Oto macie ideał człowieka, / Podług waszych pojęć, moi drodzy.” Człowiek wyobrażony jako cnotliwy jest ewidentnie wykreowany na wzór ideału ascetów podawanego przez Kościół – chociaż z pewnością w sposób zhiperbolizowany, a wręcz prześmiewczy. Odwołuje się podmiot liryczny do dziesięciu przykazań, zapewniając odbiorcę, że ten człowiek idealny nigdy nie zapragnie niczego, co należy do kogoś innego. Równocześnie niejako wyśmiewa się z obrazu ubogiego chrześcijanina, który wszystko oddaje innym. Podmiot nie zgadza się, by uznawano go za ideał człowieka, który nie walczy, nie pragnie niczego, nie daje się unieść żadnym emocjom. Bo taki właśnie człowiek jest według podmiotu przegrany. Trudno się zatem dziwić, że podmiot określa cnotę mianem zgorszonej dewotki, która chciałaby każdego widzieć jako osobę bez zarzutu. Pozostaje w tym miejscu postawić pytanie – w jakim celu poetka dokonuje w ostatniej strofie pochwały grzechów? Sądzę, że to właśnie one mogą uczynić cnotę wartością realną. Cnota jest pewnego rodzaju męstwem, odwagą, wartościami dostępnymi każdemu człowiekowi, nie dewotką, która oczekuje ascetycznego wyrzeczenia się wszystkich radości tego świata. Zbigniew Herbert, podobnie do Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej również przedstawia cnotę w sposób spersonifikowany. Podobnie do autorki „Obrazu cnoty” kreuje jednak nie swoje wyobrażenie cnoty, tylko takie, które mają „prawdziwi mężczyźni, generałowie, atleci władzy i despoci”. Tak postrzeganą cnotę poeta opisuje jako kobietę – ale nie piękną; określa ją mianem starej panny. Tej, która nie pociąga mężczyzn, ani w ogóle nikogo, w tej wręcz brzydkiej i starej, trzymającej się starych zasad i wartości, które dla współczesnego człowieka mogą już nie mieć takiej wartości. Cnota ukazana przez Herberta właściwie nie ma w sobie niczego pięknego, ale paradoksalnie oczywistym jest, że sam podmiot, którym w wierszu jest Pan Cogito, człowiek myślący i mądry, żywi do niej bardzo pozytywne uczucia – zupełnie przeciwstawne do tych obecnych w wierszu Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. W „Panu Cogito o cnocie” to przywiązanie do przeszłości i jej wartości, które symbolizuje postać Sokratesa, krzyżyk, a także słowa – a więc wielkie dzieła zapisane i historie podawane ustnie – są dla podmiotu czymś ważnym. Stanowią wartości niewzruszone, które pozwalają się przeciwstawić złu, przemocy, tyranii władzy. Herbert moralista pisał o tym nie raz w swoich wierszach, wystarczy w tym miejscu odwołać się do „Przesłania Pana Cogito” i wyrażonej tam pochwały dla „postawy wyprostowane”. Cnota która mówi wielkie NIE jest powtórzeniem wezwania „Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach”. Ona nie ulega oczekiwaniom despotów i atletów władzy, nawet za cenę wyrzucenia ją przez nich na śmietnik. Despoci boją się cnoty, bo przeszkadza im w realizacji niegodziwych planów. W obu wierszach cnota zestawiona jest z perspektywą życia pełnego radości, namiętności, jednakże podmioty mówiące zupełnie inaczej się do tego ustosunkowują – w „Obrazie cnoty” to właśnie życie obfite w zabawy ma największy sens, jest dla cnoty wyzwaniem, prowokuje mężne zachowanie wartości, zaś postawa ascetyczna zostaje wyśmiana. U Herberta natomiast to właśnie cnota, choć powoli chowana wśród staroci, powinna się ostać jako ta, która wskazuje odpowiedni sposób życia. Zaś to życie uwielbiane prze Pawlikowską jest obrazem kuszącym, pięknym – ale na dłuższą metę nie dającym nic z wartości wyższych. Co więcej, podmiot u Herberta mówi o patrzeniu na tę starą pannę w sposób typowo męski – z pewną przekorą mówi, że mogłaby być piękniejsza, bardziej pociągająca, młodsza. Gdyby była ideałem kobiety – zamiast być tylko piękną w środku – zadbała o swój wygląd zewnętrzny, może prawdziwi mężczyźni by ją pokochali. Może. Tę istotną wątpliwość podmiot wyraża w formie trybu przypuszczającego czasownika „może […] pokochaliby ją”. Podmiot z wiersza Herberta mówi w tym miejscu z nieskrywaną ironią, używając przy tym retorycznego zwrotu „mój Boże”, którym ośmiesza „prawdziwych mężczyzn”. Podmiot mówiący w „Obrazie cnoty” przyjmuje zdecydowanie kobiecy punkt widzenia, jest wręcz ofensywny w zwrotach do cnoty, wydaje się w pewnym sensie rywalizować z nią o racje. Wykrzyknienia, niedopowiedzenia stosowane naprzemiennie nadają tej wypowiedzi emocjonalności i ekspresywności. Podmiot zwraca się do tego wypaczonego obrazu cnoty z pogardą, ewidentnie patrzy na nią z góry, a nawet nie traktuje jej poważnie. I sama ostatnia strofa – zaskakujące zakończenie charakterystyczne dla Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej – jest największą zniewagą dla tej wypaczonej, odartej z dawnych wartości idei. Podmiot bowiem zwraca się do samych grzechów, będących według poetki prawdziwym wyzwaniem, jakie niesie ze sobą życie, oznaką ludzkich słabości, z którymi prawdziwa cnota musi się zmierzyć, aby pozostała prawdziwa. Zupełnie inaczej kończy swój wywód monologista z „Pana Cogito o cnocie” – cnota przez niego przedstawiana jest wprawdzie podobna zewnętrznie do tej z „Obrazu cnoty”, jednak stosunek podmiotu do niej nie jest pejoratywny. Dlaczego? Bo to dla „prawdziwych mężczyzn, generałów, atletów władzy i despotów” jest niewygodna. W takim ujęciu wiersz nabiera zupełnie innego znaczenia. Cnota opisywana jest tu pozornie negatywnymi określeniami, ale w sposób pieszczotliwy – zdaje się, że podmiot opowiada o niej jak o ukochanej kobiecie: upartej, ale jednak wspaniałej. Jest on zresztą w swoim monologu bardzo spokojny i konsekwentny – w przeciwieństwie do emocjonalnego podmiotu wykreowanego przez Pawlikowską, nie unosi się emocjami, tym bardziej nie negatywnymi. Nie stosuje żadnych wykrzyknień, raczej powtórzenia, które nadają wierszowi pewnej płynności i spokoju. W takim ujęciu poetycka wypowiedź Herberta przypomina raczej refleksję innego znamienitego poety, Jana Kochanowskiego, u którego tematyka cnoty była obecna już w epoce renesansu. Nie raz odwoływał się on do cnoty jako wartości najwyższej, zgodnie z filozofią stoicką. W swoich pieśniach i fraszkach jednoznacznie stwierdzał, że cnota jest ideą, według której należy żyć, co bardzo przypomina pogląd prezentowany w wierszu Herberta. Choć w obu utworach cnota ukazana jest w sposób upersonifikowany, jako kobieta (dewotka u Pawlikowskiej, stara panna u Herberta) Pawlikowska odnosi się do niej pogardliwe a Herbert pieszczotliwie. Oboje poeci ewidentnie wskazują natomiast, że nawet jeśli dla niektórych ludzi cnota jest przeżytkiem, nie spełnia ich oczekiwań, albo mają o niej mylne wyobrażenie, to jednak cnota jest wartością i zawsze pozostaje ważną ideą. KOMENTARZ CKE Autor przedstawionej interpretacji skoncentrował się na zagadnieniach związanych z rozumieniem cnoty jako idei, która towarzyszy ludziom już od czasów starożytnych. Wprawdzie nie wskazał, w jaki sposób ta idea była w starożytności definiowana i jak pojęcie cnoty kształtowało się przez wieki, ale z wywodu wynika właściwe jej rozumienie. Piszący konsekwentnie realizuje zamysł kompozycyjny. W sposób ciekawy, uwzględniający analityczne obserwacje poczynione w lekturze obu wierszy, uzasadnia przyjętą tezę interpretacyjną, w której wskazał podstawowe podobieństwo – upostaciowienie cnoty w obu wierszach oraz pojmowanie jej jako wartości trwałej i niezmiennej. Przedstawił także różnice w sposobach personifikowania przez oboje poetów cnoty oraz w refleksji poetyckiej temu towarzyszącej. Piszący podkreśla przy tym rolę ironii w kreacji obrazu cnoty i co najistotniejsze, dostrzega dzielące wiersze różnice na różnych poziomach wypowiedzi. Źródło: CKE Matura 2018 rozprawka interpretacja porównawcza Matura 2017 rozprawka interpretacja porównawcza Matura 2016 rozprawka interpretacja porównawcza
Dokonaj interpretacji porównawczej podanych tekstów. Są to utwory: "Obraz cnoty" Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej oraz "Pan Cogito o cnocie" Zbigniewa Herberta. Matura z języka polskiego 2022
Autorem opracowania jest: Aneta Wideł. Motyw snu to jeden z najpopularniejszych tematów w sztuce, a zwłaszcza w literaturze. Sny bardzo często przepełnione są symboliką i stanowią bezpośrednie odzwierciedlenie lęków, obaw lub pragnień bohatera. Niekiedy stają się one nie tylko tematyką utworu, a wręcz całą jego konwencją, kształtując rzeczywistość w sposób oniryczny. O śnie w bardzo odmienny sposób pisali między innymi Jan Kochanowski w utworze „Do snu” oraz Zbigniew Herbert w wierszu „Język snu”. Oba dzieła powstały w zupełnie różnych epokach, renesansie oraz współczesności. Dzieło Kochanowskiego jest przykładem fraszki, czyli krótkiego utworu lirycznego o tematyce humorystycznej lub satyrycznej, zazwyczaj zakończonego puentą. Pochodzi z wydanego w 1584 roku zbioru fraszek zatytułowanego „Fraszki”. Wchodzi w skład drugiej części nazwanej „Księgi wtóre”. Z kolei wiersz Herberta wydany został w 1998 roku w tomie poetyckim „Epilog burzy”. Ma luźną, nieregularną budowę i stanowi przykład liryki bezpośredniej. W obu przypadkach poeci na jawie zastanawiają się nad rolą snu. W swoich rozważaniach skupiają się jednak na zupełnie odmiennych kwestiach. Zarówno u Kochanowskiego, jak i Herberta, sny mają znaczenie symboliczne. Za ich pomocą poeci są w stanie zgłębić prawdy o świecie, które byłyby niemożliwe do odkrycia za dnia. Artyści w podobny sposób podejmują się rozważań nad istotą snu: opowiadają o nim na jawie, opisując to, co zazwyczaj czują lub widzą podczas śnienia. Sposób, w jaki to czynią, jest mimo wszystko całkiem inny. Autor fraszki kieruje swoje rozważania bezpośrednio do snu, czyniąc z niego lirycznego odbiorcę swojego tekstu. Kieruje swoje słowa wprost do niego, tym samym składając mu swego rodzaju hołd. W utworze współczesnego poety nie pojawiają się apostrofy. Jego wypowiedź przypomina refleksyjny monolog, w którym dominują metafory i powtórzenia. Podmiot liryczny na bieżąco przytacza swoje myśli w sposób delikatnie chaotyczny, pozbawiony wyraźnego rytmu. We fraszce „Do snu” podmiot liryczny przyrównuje sen do swego rodzaju „małej śmierci”. Podczas snu człowiek doświadcza namiastki tego, co czeka na niego właśnie po śmierci. Conocny odpoczynek jest więc niejako przygotowaniem do wiecznego spoczynku na samym końcu życia. Kiedy ciało śpi, dusza rozpoczyna mistyczną podróż po całym świecie. Zwiedza jego najdalsze zakamarki, jest wyzwolona i w pełni korzysta z dobrodziejstw rzeczywistości. Wędruje po nieznanych ludziom zdaje się dotyczyć przede wszystkim sfery psychicznej człowieka. Pozwala zmierzyć się z zupełnie nowymi doświadczeniami, jednocześnie nie męcząc przy tym ciała. Renesansowy twórca uważa, że podobnie będzie wyglądała prawdziwa śmierć. Dusza zostanie uwolniona, aby móc odkrywać nowe rejony świata, podczas gdy ciało na zawsze pozostanie w upragnionym bezruchu. Z kolei w wierszu „Język snu” poeta skupia się na marzeniach sennych, które stają się inspiracją do tworzenia na jawie. Osoba mówiąca nie tylko zachwyca się niezwykłymi wizjami, których doświadcza podczas snu, ale też wykorzystuje ich konwencję, kreując osobliwy „język snu”. Artysta nie poprzestaje na śnieniu samym w sobie, a dopisuje do niego niezwykłe historie. Sen pomaga mu w wyzbyciu się narzuconych form i konwencji – tworzeniu w sposób, który odrzuca jakiekolwiek sztywne reguły. Wykreowana przez poetę rzeczywistość jest oniryczna: swobodna, łamiąca zasady kompozycji, zapisu czy treści. Herbert wspomina, iż niekiedy język snu bywa również „językiem słodkiej grozy”. Nie zawsze jest bezpieczny, czasami zaskakuje w sposób straszny lub negatywny. Mimo wszystko wciąż fascynuje i zachwyca, a sen staje się przepustką, aby móc osiągnąć stan poetyckiego wyzwolenia. Oprócz obrazów sennych obaj poeci zwracają uwagę na doświadczane przez nich we śnie bodźce słuchowe. Słyszą muzykę, która w przypadku Kochanowskiego jest dźwiękiem „barzo wdzięcznym ku słuchaniu”. Stanowi on nawiązanie do harmonii sfer, czyli odgłosów wydawanych przez ciała niebieskie w kosmosie. Artysta w ten sposób podkreśla, że błądząca we śnie dusza znacznie wykracza poza obszar Ziemi. Podróżuje nawet po kosmosie, gdzie doświadcza czegoś, czego człowiek fizycznie nie byłby w stanie osiągnąć. U Herberta muzyka przywodzi na myśl kołysankę. Zdaje się usypiać ciało, ale nie umysł, który wciąż pozostaje czujny na zupełnie nowe wizje artystyczne. Melodia nie wpływa na psychikę, a jedynie cielesną powłokę, która podlega również innym zmysłom i bodźcom. Twórca ukazuje przez to wyższość ludzkiego umysłu nad jego fizjologią. W obu wierszach sen ma zupełnie różne znaczenie. Jan Kochanowski postrzega go w sposób stricte symboliczny. Traktuje ów stan jako namiastkę śmierci, a jednocześnie wyzwolenie duszy spod jarzma zmęczonego ciała. Mimo iż bezpośrednio przyrównuje go do wiecznego odpoczynku, jego fraszka ma pozytywny wydźwięk. Uświadamia, że człowiek ma czas przygotować się na to, co ostateczne, a zarazem uspokaja, iż śmierć nie będzie wcale straszna ani bolesna. Zbigniew Herbert traktuje sen zupełnie inaczej. Nie skupia się na śnieniu samym w sobie, a czerpie z niego inspirację do tworzenia. Wykorzystuje ten temat jako motyw przewodni do rozważania o swojej sztuce. Utwór współczesnego poety ma charakter ściśle refleksyjny. Sen służy w nim głównie jako kontekst, który pomaga lepiej zobrazować przemyślenia twórcy, stając się zarazem konwencją całego wiersza. Czytaj dalej: Przepaść Pana Cogito interpretacja Ostatnia aktualizacja: 2022-03-09 10:00:45
Temat 2. (Dokonaj interpretacji porównawczej podanych tekstów. Twoja praca powinna liczyć co najmniej 300 słów.) wymagał napisania wypowiedzi zawierającej interpretację porównawczą utworów poetyckich Cypriana Kamila Norwida Nerwy oraz Józefa Czechowicza pod dworcem głównym w warszawie.
Teza: Poeci dwudziestolecia międzywojennego powracają do twórczości Mickiewicz nie bez powodu określany jest mianem wieszcza narodowego. Jego twórczość wywarła duży wpływ na przyszłych twórców. Widoczne nawiązania znajdziemy w "Odzie do turpistów" Przybosia czy chociażby w "Weselu" Wyspiańskiego (II akt "Wesela" bezpośrednio nawiązuje do II części "Dziadów", poprzez odwiedziny "gości" z zaświatów)Niektóre utwory bezpośrednio nawiązują do osoby Mickiewicza, mianowicie mam tu na myśli wiersz Jana Lechonia "Mickiewicz zmęczony", a także wiersz Leopolda Staffa "Mickiewicz". Obaj poeci są zafascynowani postacią Mickiewicza, jednak każdy z nich zwraca uwagę na coś innego. Staff nawiązuję głównie do twórczości wieszcza. "Skrzepły spiżowym swym bezruchem/ Pomnik wyrazić go nie zdoła"- jest to nawiązanie do koncepcji poety i poezji Mickiewicza, która z kolei zaczerpnięta została z horacjańskiego non omnis moriar. Następnie Staff umieszcza cytat ("Jedźmy, nikt nie woła!) z sonetu "Stepy akermańskie", odwołując się do poety-tułacza, Polaka na emigracji. Lechoń natomiast skupia się na biografii największego poety romantyzmu. Poeta wspomina niespełnioną miłość Mickiewicza do Maryli Wereszczakówny. W wierszu pojawia się motyw oniryczny- Mickiewicz (bohater liryczny wiersza Lechonia) śni o swej ukochanej. Wereszczakówna mówi do poety, przypominając mu o przepaści jaka ich dzieli (kobieta wyszła za mąż, za hrabiego Wawrzyńca). Zarzuca mu, że za dnia stara się zapomnieć o miłości jaka ich dzieliła, próbuje zepchnąć ją na dalszy plan, jednak w nocy, we śnie zawsze nawiedza go na nowo. Kobieta zdaje sobie sprawę, jaki wpływ wywarła na swym kochanku, nie chce być zapomniana. W ostatniej strofie wiersza, Staff również odnosi się do biografii wieszcza. Nawiązuje do tragicznej miłości Mickiewicza ("On cały jest z swym niemym smutkiem") oraz do miejsca narodzin i śmierci poety ("Pomiędzy szarym Nowogródkiem/ I czarnym Konstantynopolem"). "Szarpał się w gusłach szarlatańskich"- tu Lechoń nawiązuje "Dziadów cz. III", a przede wszystkim do Konrada, bohatera Wielkiej Improwizacji, który to bluźnił przeciw bogu. Jedyną analogią jaką dostrzegam między "Dziadami", a wierszem Lechonia jest postać Maryli w "Dziadach Kobieta przedstawiona została jako niebieskooka piękność, która zrezygnowała z prawdziwej miłości do Gustawa na rzecz bogactwa innego mężczyzny. "Powróciwszy do domu od Sekwany strony"- Lechoń wspomina podróże Mickiewicza, w tym wypadku tą do Paryża, gdzie jak wiadomo rozpoczął pracę nad "ostatnią epopeją", o której pisze Staff. Wieszcz narodowy nieodmiennie pozostaje inspiracją dla twórców innych epok. Poeci czerpią z jego bogatego dobytku twórczego, chcąc zachować pamięć o nim i jego niebanalnej biografii. Mam nadzieję, że pomogłam. Nic więcej nie przychodzi mi do głowy. Wyszły 383 słowa.
ebbvR2. 317 479 145 329 248 193 211 210 229